Moje czytanie jest mojsze, niż twojsze

Odwieczny spór między czytającymi a tymi, którzy od czytania stronią stał się tematem tak powszednim, że właściwie nie robi  żadnego wrażenia.
Po prostu jest.
Ktoś go pamięta. Czasem wyciąga na światło dzienne, choć pewnie niedługo, zajmą się nim archeolodzy by (po serii wnikliwych badań) odstawić do muzeum jako kolejny fragment kształtujący nasze relacje i kulturę.
Ot, zwykłe memento.
Ale co gdyby podzielić czytających? Nie wszyscy czytamy to samo. Ktoś woli beletrystykę, ktoś inny reportaż, literaturę piękną. Jesteśmy jednym? Tworzymy kasty?
Według autorki vloga - Z czym to się czyta - widać tu  wyraźne podziały na plebs i elitę. 
Oczywiście tymi lepszymi są zwolennicy literatury pięknej, klasyki, reportażu.
Właściwie można by było zostawić ten temat  bez komentarza. Wyśmiać opublikowany film, machnąć ręką jak na świadka Jehowy lub spotkanego płaskoziemcę, jednak jest on na tyle absurdalny, iż trudno pozostawić go ot tak - bez słowa.
Ale od początku.
Beletrystyka nie pozwala zwiększać wiedzy, poznawać świata, a daje jedynie łatwą rozrywkę. W takim razie, żyję w jakieś pełnej nieświadomości lub jestem dziwnie, zmodyfikowanym mutantem, który czytając literaturę masową potrafi tę wiedzę zdobywać. Z samej książki lub tego że pobudzony jej treścią, przedstawionymi tam wątkami, zacząłem weryfikować nurtujący mnie temat. Pierwotnie szukając informacji w internecie, oglądając dokumenty o podobnych zagadnieniach by, finalnie trafić na inne książki z gatunku literatury faktu, biografii, reportażu a nawet beletrystyki, które pozwoliły mi zdobywać nowe informacje i rozwijać się dalej.
Ot, zwykły punkt wyjścia.
Owszem czytając klasykę, reportaż miałbym to podane na tacy, ale czy na pewno tego oczekuję? Kupując książkę o konkretnym zagadnieniu mam je wyłożone od  punktu A do punktu Z i choćby nie wiem nawet jak bardzo ciekawie była napisana i tak spowoduje u mnie syndrom szkoły i wymuszonego nauczania, niż syndrom kreatywności. Mniej więcej tak jakbym zaczął oglądać Gwiezdne Wojny od części I a nie  IV zabierając sobie całą zabawę.
Podobnie w temacie słownictwa, które powinno być uboższe? Czy na pewno? Według vlogerki, to dzięki literaturze pięknej poznała takie słowa jak: pozytywny, negatywny, nepotyzm, ambiwalentny itp. których może swobodnie używać w rozmowach z poznanymi osobami, znajomymi, czasami spotykając się z niezrozumieniem używanych zwrotów przez rozmówcę.
Jasne, może tak być. Jednak czy faktycznie wynika to z czytania beletrystyki, a nie literatury wysokiej? Mam dziwne wrażenie, iż znałem te słowa wcześniej bez lektury Ferdydurke czy Ulissesa. nie wpłynęło też na to czytanie Deana Koontza czy Tess Gerittsen. po prostu zacząłem ich używać, ale nie przypisuje ich któremukolwiek z rodzaju lektur. 
Czasem po prostu można czegoś nie znać. 
A lektura Pana Tadeusza i poznanie słowa świerzop, jakoś niespecjalnie wzbogaciło prowadzone przeze mnie konwersację czy grono znajomych.
Tak samo poznawanie kontekstu kulturowego czy przemian czasowych, które w obecnej literaturze mogą być dla nas mniej zauważalne lub subtelniej wprowadzone, gdyż jesteśmy z nimi względnie na bieżąco, niż w przypadku zapoznawania się z klasykami typu Dickensa, którego czasy są nam nieznane, przez co  czytanie książek jego autorstwa zaczepia nas zdecydowanie większą ilością bodźców, niż może to zrobić któryś ze współczesnych autorów. Co nie oznacza, iż odniesień kulturowych, społecznościowych itp. w ogóle w beletrystyce nie ma.
Dlatego może po prostu zajmijmy się czytaniem a nie tworzeniem sztucznych wyścigów czy kast, które formalnie nie są czytającym potrzebne i oczekiwane. Ponieważ idąc dalej tym tropem, możemy dojść do podziału tych osobnych grup. 
Literatura piękna -  o czym wspomina sama vlogerka - także nie jest na równym poziomie, a i beletrystyka ma swoje wahania, przez co można zacząć robienie niszy w niszy. Podział na dobrą i złą beletrystykę, reportaże, literatur piękną.  Finalnie zapominając, iż mamy do czynienia (podobnie jak z filmem czy muzyką) z produktem kultury masowej, który dedykowany jest wszystkim. A co ostatecznie wybierzemy z przygotowanego dla nas koszyka, to już nasza prywatna sprawa. I jeśli nie atakujemy kogoś za podjęte wybory lub nie nagabujemy konkretnymi tytułami, a dajemy swobodę niczego nie tracimy, zaś zyskujemy święty spokój i czas na czytanie. 
Przecież chyba to właśnie różniące nas aspekty są tym co nas paradoksalnie intryguje, a czasem łączy.
W końcu i tak wszyscy zostajemy w świecie czytelników.
 A przede wszystkim czytamy dla siebie.


Link do wspominanego materiału: 








Komentarze

  1. Nie miałam okazji zapoznać się z (chyba już można to napisać) "słynnym" filmikiem dotyczącym podziałów między literaturą i czytelnikami. Jednakże, bardzo wiele osób(w tym i ten wpis) przyczyniły się do tego, iż pewne rozeznanie mam. Moim zdaniem jest to temat rzeka, ponieważ kto miałby dokonywać wyborów o tym co jest lepsze czy gorsze? W każdym garunku czy nawet wewnątrz danego gatunku znajdziemy książki, które sa lepsze pod względem warsztatu, fabuły itd. Więc dlaczego tylko klasyka miałaby być uznana za coś lspszego. Ważne(jeśli nie najważniejsze) jest to DLACZEGO dana osoba sięga po daną literaturę. Jeśli chcę się zrelaksować to oczywiste jest, że sięgnie po coś lekkiego i niezobowiazujacego. Taki czytelnik nie oczekuję od książki masy informacji. Jednak jeśli ktoś chce zagłębić się w daną tematykę, sięga po książki naukowe bądź literature tzw. wysoką. A to kto jest lepszy bądź nie pozostawymy samym sobie i naszym odczuciom. Jeśli ktoś czuję się super czytając kryminały(na tym samym poziomie co osoba czytająca klasyke) to fantastycznie. Takie jest przynajmniej moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie podejście jest całkowicie adekwatne do sytuacji. Książki podobnie jak muzyka czy filmy są elementem popkultury w jej szerokim pojęciu i to my wybieramy z nich to, co chcemy przeczytać bez względu na przypisany temu gatunek. A to czy ktoś zdecyduje się finalnie na kryminał czy reportaż jest wyłącznie indywidualnym wyborem tej osoby i nikogo innego. Wszak czytamy dla samych siebie. Własnej rozrywki, zwiększania wiedzy, spędzania czasu. Dla mnie dzielenie ludzi na lepszych i gorszych w kontekście czytanych pozycji jest dość niską i nieadekwatną metodą. Równie dobrze możemy dzielić i na lepszych i gorszych w kontekście wyboru zeszytu w kratkę lub linie, koloru długopisów czy rodzaju płatków na śniadanie. Będzie to tak samo absurdalne i nikomu niepotrzebne jak przy podziale w sprawie wybieranej lektury.

      Usuń
  2. Na szczęście nie miałam przyjemności oglądać filmiku o którym mowa za nim przeczytałam ten artykuł z czego jestem zadowolona. Nikt nie powinien się wypowiadać który gatunek jest lepszy a który gorszy, ani który czytelnik jest lepszy a który gorszy. W erze technologi sztuka czytania książek zanika, w chwili w której od ręki są dostępne streszczenia, filmy na podstawie dzieł, ograniczone do minimum, większość sięga po szybsze rozwiązanie w latach w których większość ludzi próbuje prześcignąć czas, nie ma szans na masowe czytanie.
    Ciekawi mnie do której grupy według blogerki ja osobiście bym się zaliczała gdzie w mojej biblioteczce swoje stałe miejsce ma zarówno Jenfer L. Armentrount (dział fantasy), Cassandra Clare (świat nocnych łowców), Jane Austen (z kartkami już wyrobionymi od przekładania ponieważ kocham "Dumę i uprzedzenie"), Nora Roberts (z jej współczesnymi powieściami o miłości), Adam Mickiewicz, Treny Kochanowskiego, wiele więcej kompletnych sprzeczności i o zgrozo mieszają się ze sobą na jednej półce ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądanie tego filmiku raczej niewiele wnosi. Poza wywodem jego autorki mówiącym o tym jak to wiele splendoru i podnoszenia ego daje jej czytanie literatury wysokiej czyli właściwie jest to mówienie dla samej idei mówienia. Tak, czytających książki nie ma zatrważającej liczby, choć, skoro we wszystkim wraca moda na retro i to pozytywnie się zmieni. Jednak nawet najlepsze streszczenia czy filmy nie potrafią zastąpić lektury szczególnie, że nie wszystkie książki, które chcielibyśmy poznać są w tej właśnie postaci. Może przejdziemy do audiobooków i czytników, ale czytanie samo w sobie raczej nadal pozostanie. Przy różnych gatunkach książek na półce, trudno powiedzieć, gdzie by się finalnie trafiło. Może zadecydowało by to których ostatecznie jest więcej.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty