Nogi, nogi setki nóg

Pisząc kiedyś felieton do jednej z facebokowych grup odniosłem się do zjawiska pozorowania swojego stanu posiadania, statusu społecznego, posiadanych środków itp. zjawisk, które ogólne można by określić jako hood rich. Osoby udające bogate, mimo, że ich prawdziwa sytuacja materialna jest całkowicie odmienna od tej, którą prezentują w publikowanych postach, dodawanych zdjęciach.  
Jednak nie tylko o tym była mowa.
Wspomniałem tam też wtedy, o osobach, które na siłę chcą pokazać wszystkim, gdzie i jak odpoczywają wykorzystując do tego różne przekaźniki. Owszem można powiedzieć, że przecież wiele osób jeśli niezdecydowana większość upublicznia jakieś materiały z wyjazdów (przynajmniej ich część), ale te są raczej naturalne. Nie czujemy w nich narzucanego podtekstu w stylu - ,,popatrz jak się dobrze bawię, a ty?". Tam widzimy naturalizm, nie pozę. 
Finalnie byłem przekonany, iż dotyczy to wyłącznie prywatnych nośników tych osób. Ich własnych profili na FB, Instagramie, Twitterze i  gdzie tam tylko publikują, że jest to proceder masowy, ale nie publiczny.
Do czasu.
Okazało się, że można także lansować się na książkę, gdzie ta, mimo, że niby temat przewodni, w całokształcie stanowi tło do reszty. Mowa tu o  tych wszystkich zdjęciach, które pojawiają się w grupach czytelniczych, tematycznych, wstępnie mające pokazać ostatnio czytaną lekturę ale w takiej otoczce, że książka jest tam mniej więcej tak samo widoczna jak czarny włos leżący na śniegu.
Pierwotnie starałem się ignorować wspomniane zjawisko, ale stało się ono zbyt masowe, by od tak przejść obok niego obojętnie. 
Zacząłem analizować.
Może jednak to forma anonsu matrymonialnego samotnej czytelniczki?
Przecież nic nie łączy ludzi tak dobrze jak wspólne zainteresowania. A przecież trzymam na udach książkę, to pewnie jakiś czytelnik też lubi tego autora i zacznie rozmowę, przy okazji, podprogowo zobaczy, że mam ładnie wydepilowane nogi, zadbane paznokcie i świetną opaleniznę. Doskonała metoda na podryw.
Przecież Tindery i inne Badoo kosztują, a tu jest darmowo a może być skutecznie.  
Choć może to konkurencja pań, na najlepiej zadbane nogi? Tylko co jest nagrodą - like, serduszko, komentarz, a może złośliwe wpisy innych ,,niezadbanych". Niech się zwijają z bólu łajdacy.
Oczywiście, mimo że śmieszy mnie to całe wstawianie tego typu zdjęć, mój wewnętrzny sadysta szepce kolejne pomysły licząc, że to dopiero początek. 
Wszak te wszystkie hamaki, leżaki. Zdjęcia w ogródku, na plaży, lesie, ganku itp. to dopiero edycja wiosenno-letnia. Z niecierpliwością czekam na jesienną wersję zdjęć przy ognisku, zimową przy kominku, a może nawet specjalną edycję świąteczną przy ubranej choince. Mile widziana była by też wersja przy świecach, świetle gwiazd, co odważniejsi/odważniejsze mogą pokusić się o taki zdjęcie w wannie. Tylko wstawiajcie po 22:00 - wiadomo cenzura, +18, te sprawy.
Oczywiście nie można zapominać o panach (tylko błagam nie malujcie paznokci). Ci mogą zrobić sobie takie zdjęcie z książką w garażu przy samochodzie (wiadomo trzeba pokazać markę), warsztacie (czytanie przy frezarce, marzeniem każdego mężczyzny) czy monopolowym. 
Szczytem oczekiwań byłoby dla mnie zrealizowanie menel challenge. To dopiero wymagałoby poświęceń. Nieobcinania pazurów, długiego nie mycia, picia taniego wina, szybkiego cykania fot na ławce. Wtedy pojawiłyby się lajki i uznanie.
Nie wstawię tu żadnego z dostępnych na portalach/stronach tematycznych zdjęć. Wiadomo RODO i jeszcze zostałbym przez te osoby pozwany za próbę wzięcia kredytu na bazie ich opalenizny na kostce, ale przygotowałem własne w Janusz werszyn (pisownia celowa, zdjęcie poniżej), licząc na dalszą wizualną abstrakcję ze strony kolejnych Pawlo Amarenio czy Katarzyn Solarak. Choć może w końcu zaczną czytać te trzymane książki i wpadną w refleksję? 





Komentarze

  1. Pewnie masz rację, przynajmniej jeśli chodzi o osoby robiące to w pełni "hobbistycznie". Bo pewnie gdzieś tam jest influencyjna, która sobie wymyśliła taki sposób na konto na Instagramie. No i zapewne każdy, kto tak robi nie wykonuje tej czynności w pełni świadomie.
    Ja sama raczej po prostu staram się nie pokazywać samej siebie, zwłaszcza, że nie mam fotografa, sama się tym zajmuje. A zdjęć z telefonu raczej nie wrzucam, chyba że na instastories. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, może to być pomysł na jakiś motyw przewodni na FB czy Instagramie. Po tym jak widziałem w internecie filmiki z instastories, gdzie motywem przewodnim jest rozgniatanie wszelkiego rodzaju pieczywa twarzą albo ogólnie jedzenia stopą przy dopasowanej muzyce, już, niewiele mnie zdziwi. Choć gdyby to był ruch jednej osoby czy nawet kilku ale współpracujących, można by pójść tym tropem. Jednak to zjawisko masowe, dlatego nie potrafiłem przejść obok tego obojętnie. Choć też ograniczam się wyłącznie do publikowania zdjęć okładek niczego ponad to. ☺

      Usuń
  2. W dalszym ciągu uważam, że skarpetki są podciągnięte za nisko! ;)

    A tak serio. Ja w kontekście blogowym nie przepadam za zdjęciami na których jest autor bloga i książka. Wiem, że każdy robi co chce ale dla mnie to wygląda słabo, bo w rzeczywistości nikogo nie interesuje jak ten ktoś wygląda, jakie ma ciuchy i czy babka położyła tapetę na twarz czy nie. Jakoś mnie to uwiera w tyłek zawsze na blogach.
    Nie mam nic przeciwko jeśli tło zdjęć cieszy oko, choć niektóre zdjęcia wyglądają tak jakby ktoś swoje książki zabrał na wycieczkę po IKEA. Ciężka sprawa z tymi zdjęciami, każdemu podoba się coś innego.
    Moim innym zboczeniem są zdjęcia ogólnie estetyczne. Sama nie jestem mitrzem i najzwyczajniej w świecie nie lubię robić zdjęć na bloga więc idzie to jak krew z nosa. Ale czasem ludzie wrzucają tak paskudne zdjęcia i ogólnie blog wygląda tak jakby ktoś zrobił go w FrontPage jakieś 15 lat temu... nie patrzy się na to miło. Wolę, żeby zdjęcia nie było wcale niż ma być brzydkie.
    Więc chyba wolę jak ktoś robi zdjęcia książek razem ze swoimi złotymi łańcuchami i diamentowymi pierścieniami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia to faktycznie ciężka sprawa. Czy to w kontekście bloga czy w ogóle. Moim zdaniem jednak zdecydowanie lepiej wygląda zdjęcie omawianej książki, okładka filmu, płyty itp. same w sobie jednak bez dodatkowego tła w postaci osoby o tym piszącej. W końcu tematem przewodnim jest dane zagadnienia a nie osoba je poruszająca. Tu liczy się tylko jej opinia a nie dobrze czy źle dopasowana koszula czy make up. :) Raczej wolę tak, niż przedstawianie kogoś ze złotymi łańcuchami, diamentami, pierścieniami i wszystkimi innymi gadżetami, które formalnie można pominąć. Jednak każdy ma swoją estetykę i potrzebę przekazu. co realizuje na blogu, FB, Instagramie itp. Tak, też cenię sobie estetyczny wygląd bloga, ale wiadomo nie każdy bloger to także zawodowy fotograf. Powinien/ powinna się starać, żeby wizualnie to co robi również prezentowało się jak najlepiej, jednak wiadomo niektórzy mają to na starcie, inni potrzebują czasu na dopracowanie warsztatu. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty