Czy ten facet w końcu dojdzie?

Wiele lat, dokładnie lat, zajęło mi przekonanie się do tego cyklu. Jakiekolwiek po niego sięgnięcie. Owszem, ocierałem się o te książki gdzieś w Empiku czy innych punktach ale nie zdecydowałem się na zakup. Co najwyżej przewertowanie. 
Jednak bez szału. Jakiegoś faktycznego - muszę to mieć.
Cykl Mrocznej Wieży Stephena Kinga, jakoś nie potrafił wzbudzić mojego zainteresowania. Co dziwne, bo przecież przeczytałem już sporo tego autora i to raczej robiło na mnie pozytywne wrażenie więc - dlaczego nie?
Skoro autor sam (obok Bastionu) uważa za jedno z dzieł swojego życia, coś co chciał stworzyć. Jak nie zaufać takiej rekomendacji? Jasne zapoznałem się też ze zdaniami osób, które już przeczytały lub są w trakcie i te były mocno podzielone, co tylko spowolniło moją decyzję.
Aż do momentu filmu.
Samą produkcję pozwolę sobie przemilczeć. Po co kopać leżącego? Ale padło tam jedno zdanie, które przekonało mnie do rozpoczęcia lektury. Coś o tym, że wieża jest środkiem wszechświata, a pozostałe przestrzenie nakładają się na nią niczym pierścienie. 
Wow, świetne.
Biegiem do Empiku. Czas kupić ,,Rolanda":

Na jałowej ziemi przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie pozostały tylko ślady dawnej cywilizacji. Roland Deschain, ostatni z dumnego klanu rewolwerowców, przemierza ten złowrogi, zamieszkany przez mutanty, demony i wampiry świat, ścigając człowieka w czerni. Wierzy, że ten posiadł tajemnicę Mrocznej Wieży – centrum wszystkich światów, miejsca, w którym być może uda się rozwiązać zagadkę czasu i przestrzeni i odkryć tajemnicę istnienia. Podczas wędrówki musi stawić czoła opętanej kapłance: spotyka szalonych osadników, gadającego kruka, zamieszkujące podziemia mutanty oraz pochodzącego z Ziemi chłopca, Jake`a.

Wszystko świetnie, a tak na prawdę to ... nie - cytując Weronikę Truszczyńską. Właściwie z lektury pierwszej części cyklu nie wyniosłem nic, poza tym, że przez kilkaset stron wiedziałem, że jest jakiś facet i idzie, idzie, idzie,idzie. Od biedy zagadał z kimś na boku.
A potem szedł.
Nieustannie przypominała mi się scena z ,,Dnia świra" Marka Koterskiego, ta w której jakieś koleżanki rozmawiają:
- I ja słuchałą, słuchałam, słuchałam.
- Ja, coś ty.
- On mówił i mówił  i mówił.
- Ja, coś ty?

Wiadomo o co chodzi.
Przy czytaniu pierwszego tomu Mrocznej Wieży miałem dokładnie to samo odczucie tyle, że z chodzeniem. Owszem, można przytaczać na obronę wypowiedzi Kinga, że pisał ją będąc bardzo młodym, że fascynacja Władcą Pierścieni, że między kolejnymi częściami są spore odstępy czasowe stąd te nierówności, co według mnie nie jest żadnym argumentem, bo przecież jeśli widzi się w tym, co się napisało i ma tego pełną świadomość można przeedytować treść i nawet w momencie premiery filmu wstawić do księgarń jako wersję poprawioną, a tak wleczemy się przez kilkaset stron z Rolandem i  faktycznie jesteśmy po tym marszu cholernie zmęczeni.   



Fragment  z ,,Dnia świra" - https://www.youtube.com/watch?v=yTkDnfjpfxM






  

Komentarze

  1. Masz bardzo lekkie pióro, fajnie się czyta :) Skuteczna zachęta do zakupu książki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ☺ Na pewno sięgnę po kolejną część z cyklu, żeby zweryfikować czy to tylko ta jakoś nie wpadła w moje gusta. ☺

      Usuń
  2. Lubię tego autora, chyba tę książkę też przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię tego autora ale ta książka nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty