Sesja terapeutyczna

Zaczęło się od serialu. Choć wiem, że to niezbyt poprawna kolejność. Po prostu o nim było głośno. Książka jakoś przeszła obok mnie.Nie słyszałem wokół niej jakiegoś rozgłosu dlatego zacząłem oglądać.
,,Ślepnąc od świateł" w postaci serialu jednak niezbyt przypadło mi do gustu. Owszem ciekawe kreacje aktorskie Cezarego Pazury czy Jana Frycza były fajny urozmaiceniem tej produkcji, jednak reszta stanowiła wiele do życzenia. Raczej sztuczne aktorstwo, drewniane postaci Kuby i Paziny raczej nie przekonywały do tego, że serial wart jest aż takiego zamieszania.
Owszem jak na lokalne warunki, gdzie obok ,,Belfra" czy ,,Watahy" mamy właśnie tę produkcję można ją uznać za udaną. Nawet wyjątkową na tle wszystkich obyczajówek, komedii czy paradokumentalnych produkcji.
Jednak - w moim odczuciu - odstającą od zagranicznych produkcji.
Dlatego postanowiłem sięgnąć po książkę, by sprawdzić czy Jakub Żulczyk lepiej oddał w tekście to, zostało pokazane na ekranie.
Może tradycyjnie książka okaże się dużo lepsza od serialowego odpowiednika. Szczególnie, że wiele głosów na forach przekonywało, iż tak właśnie przedstawia się sytuacja. Wiadomo byli też ci, którzy twierdzili odwrotnie. Ale skoro widziałem już serial i nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, to jednak warto sięgnąć po książkę.
I..... no właśnie - i. - odniosłem mieszane wrażenia.
Przede wszystkim zaskoczyła mnie zmiana imienia głównego bohatera. W końcu w serialu ma on na imię Kuba w książce Jacek. 
Skąd ta zmiana?
To pewnie nigdy nie zostanie nam zdradzone, jednak też nie to jest głównym problemem tej książki.
Nim jest brak akcji.
Konkretnego konceptu na fabułę.
Wiadomo niby mamy trzy wątki przewodnie, mamy finał więc potencjalnie wszyscy powinni być szczęśliwi ale nie.
Od pozycji, która miała mi przedstawić nocne, nielegalne życie Warszaw czy ogólnie wielkiego miasta oczekuję zdecydowanie więcej.
Jak wspomniałem mamy trzy tematy przewodnie:
Sprawę Mariusza (tego prezentera telewizyjnego), Daria i jego walizki oraz Malucha i całą aferę z klubem.
Wszystko świetnie. Doskonałe miejsca przewodnie, by pokazać nam wielkie miasto z wielu perspektyw.
Celebrytów, gangsterki, świata imprezujących po klubach ludzi.
Doskonale.
Tylko nie rozumiem dlaczego autor nie zdecydował się na swobodne przeplatanie ze sobą poszczególnych wątków tak, by tworzyć z tego płynną całość. Przechodzić z jednego miejsca w drugie kolejnymi intrygami, zwrotami akcji i innymi motywami, na które było miejsce i idealnie komponowały by się w tej powieści.
Zamiast płynności i ogólnego, pokazanego jako tło rozlanego po całej powieści mogącymi idealnie się uzupełniać stwarzać w nas odczucie, że faktycznie nocami przemierzamy tę metropolię. Mamy kloce materiału. 
Takiego srającego gołębia, który latając gdzieś nad miastem losowo sra na chodniki czy ulice bez zastanowienia.
Nie zabrudzi w całości konkretnego miejsca, tylko irytuje ludzi, że już niby wiedzieli gdzie brudzi i ma to sen, b nagle sprzątać dwa kilometry dalej.
Otrzymujemy bloki. 
Tutaj partię materiału o klubach, potem opowieści o niczym, potem partia o celebrytach znowu o niczym, potem gangserka i kolejny blok bez emocji.
Nie oczekiwał bym tu takich twistów jak w Grze o tron, ale czegoś w tym klimacie. 
Napięcia, tej namacalności nocnego życia chociaż w tle.
Ponieważ na bohaterów nie było co liczyć.
Ci po prostu byli jednowymiarowi. Jacek vel Kuba zdystansowany, Stryj typowy zbir, Piotrek rubaszny gangster, Dario ot szaleniec, tak samo Maluch. A jaka miała być w zamyśle autora Pazina? 
Tego nie wiem.
Ona po prostu w tej książce jest. Trochę pomarudzi, trochę pomoże, trochę popłacze krzyknie ale nie wyłapałem w niej jakiś konkretnych cech osobowościowych.
Po prostu była.
Intrygujący jest także sposób napisania całości.
Niby narracja pierwszoosobwa ale specyficzna. Nie trudna, jak twierdzą niektórzy, bardziej osobliwa.
Przypominała mi serial ,,Terapia" gdzie główny bohater psycholog, wysłuchuje zwierzeń swoich pacjentów głównie mądrze pomrukując i kiwając głową. 
Tak też czułem się jako czytelnik. Nie jako osoba, która z chwile ma odkryć brudne tajemnice miasta. A raczej jak lekarz prowadzący, który patrząc na leżącego na leżance Jacka vel Kuba wysłuchuje jego opowieści o przeszłości, relacjach z ludźmi i snach szukając optymalnego rozwiązania, wyjścia z sytuacji. 
Jakby już było po akcji książki nawet długo po tym, co się tam wydarzyło i już wszystkie sprawy zostały zamknięte, a on tylko chce ułożyć swoją psychikę, by spokojnie żyć gdzieś na uboczu grając w szachy czy pieląc jakieś tam chwasty. 
Chyba nie taki efekt maił zostać we mnie wywołany?
Książka nie zmieniła mojego odbioru całej historii i raczej oceniam ją na równi serialem, choć może ten łapie dodatkowy plus za to, że udało mu się bardziej skondensować i sfabularyzować fabułę, nie pozosotawiając jej w jakiejś nieokreślonej treści.



Komentarze

Popularne posty