Pamiętniki z akcji

Często czytamy kryminały, jednak rzadko zdarza się trafić na taki, który przeczytamy jednym ciągiem dosłownie w ciągu kilku godzin. Tego samego dnia.
Ale jednak.
Tylko dlaczego to te, które wybieramy losowo?
Przynajmniej w moim przypadku.
Zwykle te książki, które kupuje świadomie są (w większości) akceptowalne, ok, dobre i spokojnie można je czytać. Owszem trafiają się jakieś wyjątki po których spoglądam w nostalgią w portfel i myślę o pierwszych Piastach lub Jagiellończykach, którzy zakończyli tam swoje panowanie, a przecież mogli władać jeszcze przez czas jakiś i cieszyć swojego poddanego.
Ale nie.
Jednak te pozycje genialne trafiają mi się przez przypadek, losowo wybrane z półki pod wpływem jakiegoś zewnętrznego głosu  - you must have.
Tak było w przypadku  ,,Czwartej małpy"  J.D. Bakera
A teraz moment opisu:


Tajemniczy seryjny morderca zwany przez policję Zabójcą Czwartej Małpy sieje grozę wśród mieszkańców Chicago. Policja od lat bezskutecznie próbuje odkryć jego tożsamość.


Przełomem w śledztwie jest wypadek, w którym pod kołami autobusu ginie pieszy. Prawdopodobnie to Zabójca Czwartej Małpy: przy zwłokach zostaje znalezione charakterystyczne pudełko z fragmentem ciała uprowadzonej ofiary.



Detektyw Sam Porter w kieszeni marynarki mężczyzny znajduje pamiętnik. Musi wejść w umysł psychopaty, by zrozumieć jego zagmatwaną historię i odnaleźć ostatnią porwaną osobę. Zanim będzie za późno…


Nie ma co ukrywać, od przeczytania książki minęło już trochę czasu dlatego nie pamiętam fabuły strona po stronie, ale mając tę książkę przed sobą jestem pewny, że z czystym sumieniem mogę ją polecić i jak by to określił vloger piwny Tomasz Kopyra uznać za literacki sztos. 
Z najprostszych powodów - głównego bohatera, pewnego elementu, który mnie pozytywnie zaskoczył oraz samego sposobu prowadzenia narracji (pamiętnika).
Postać detektywa Sama Portera jest (przynajmniej takie odniosłem wrażenie) stworzona nienachalnie tzn. autor napisał ją szczerze, a nie kreował po to, by była fajna i ogólnie ludzie widzieli w niej policyjnego superbohatera. Jasne, ma wiele smaczków, które spotykamy u tego typu postaci wykreowanych przez innych pisarzy typu - oschłość, rustykalność, pewien dystans czy w pewnym stopniu trywialność, ale oddane w taki sposób, że nie kontrastuje to z fabułą ani nie czyni bohatera groteskowym.
Owszem ma on swoje problemy życiowe i jest raczej kimś w rodzaju oschłego faceta, ale jego nieznajomość niektórych nowinek technicznych, ich nazewnictwa jest czymś z czym po raz pierwszy spotkałem się w tego typu powieściach. 
Inni bohaterowie raczej nie wykazują się tak oczywistą niewiedzą (nie uznają tego za naturalne), a raczej pokazują, że ok nie potrafię tego zrobić, bo się nie uczyłem, ale ogólnie wiem co to jest. Porter nie ma z tym problemów.
Raczej w stylu dziadków czy rodziców pyta -  A co to w ogóle są te internety? - i robi to naturalnie, szczerze, co tylko dodaje pozytywów jemu jako postaci.
Ale nie jest taki typowo oschły, bo trzeba. Wiadomo kryminał więc idealne miejsce dla takiej postaci.
Nie.
I tu miejsce, dla scen, które mnie zaskoczyły, ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Wielu inspektorów czy tych głównych postaci z kryminałów ma za sobą jakąś przeszłość (alkoholizm, narkotyki, rozwody, śmierć partnera) i jest to wspominane w fabule, zwykle gdzieś w przemyśleniach bohatera, jakiś suspens na potrzeby całości itd.
Tu jest podobnie, choć przedstawione w nietypowy sposób,
Sporadyczne dzwonienie głównego bohatera do swojej zmarłej żony na jej numer telefonu, słuchanie nagrania skrzynki pocztowej, przeglądanie leżącej przy łóżku na szafce listy planowanych zakupów czy obowiązków (nie pamiętam dokładnie) na dany dzień jest świetne i praktycznie niespotykane w powieściach.
Doskonały element.
A sama akcja i czytanie pamiętnika - mistrzostwo.
Prywatnie uwielbiam, gdy powieść dzielona jest na akcję dziejącą się obecnie i przeskoki do treści jakiś pamiętników, notatek, zeznań czy wspomnień minionych lat. Jeśli tylko jest to zrobione dobrze  daje doskonały efekt.
J.D. Barker zrobił to po mistrzowsku.




  


Komentarze

  1. Mnie nie zachwyciła. Była przeciętnym kryminałem, ale bardzo szybko o niej zapomnialam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo kwestia gustu. ☺Mnie akurat bardzo się spodobała. Znam wiele zdecydowanie gorszych kryminałów od tego, a i w przeciętności też bym go nie pozostawiał. Jednak wiadomo, to subiektywna ocena odbiorcy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty